ale byłam, wyciągnęłam Królika na spacer i Mamika i...
umarłam z zachwytu i szczęścia i porażenia cenami :P
za dużo nie kupiłam bo za duży wybór był, ja jak ten osiołek z wierszyka, a to co mi naprawdę weszło w oko ceny miało nieco zaporowe :(
ale nic to, impreza w świętym mieście cykliczna, więc za niedługo się okutam cieplutko, progeniturę zostawię tatusiowi progenitury i poturlam się z dreszczem szczęścia w sercu na poszukiwania skarbów...
Ale żeby nie było, że nic nie kupiłam, to kupiłam.
A co.
Klatkę dla ptaszków kupiłam
(podejrzewam, że ze starociami ma niewiele wspólnego, ale ładniutka była i pewne plany względem niej miałam, znaczy się aranżacja świąteczna miała być, ale Królik wyhaczył łup i zakomunikował "o tu! ja mam! JA JA JA!!!ćwićwi hapsiu!!!!" - w luźnym tłumaczeniu - o! ładne!! nie łudź się matka, to moje!!! ptaszek będzie tu spał!!! MÓJ PTASZEK!!!)
o! a "zaraza" przyszła stąd:
http://vintageroseretro.blogspot.com
a teraz zaczynam sezon świąteczny :)
kolory nieco przekłamane, bo zdjęcia robione przy kompletnie zachmurzonym niebie... nawet edytor zdjęć nie dał rady ;)
za to teraz mam nowy nałóg...
granny squares mnie wsysło...
wsysło i koniec
siedzę i dłubię :)
a kartki leżą niedokończone...
ale szydełko ma przewagę nad "papierową" robotą - mogę spokojnie dłubać przy Króliku, włóczka jej tak nie ciągnie jak papiery...